Tomo i Norton spotkali się w restauracji „Venice” w umówionym wcześniej terminie. Mieli rozważyć najbliższy los ciemnowłosej Gabrielle Diovan. Obaj mężczyźni zlitowali się nad nią i wyciągnęli pomocną dłoń, pomimo iż jej nie znali, pomimo, że była dla nich totalnie obcą osobą. Chcieli jej pomóc choć na oddziale, który należał do doktora Nortona było mnóstwo pacjentów z podobnym zapisem w życiorysie. Każdy z nich chciał umrzeć, brał narkotyki i często obrywał. Gabrielle niczym się od tych pacjentów nie wyróżniała. Jednak co było inne, to smutek, który sam w sobie przez nią przemawiał. Tak jakby niezdolna była do wykrzywienia twarzy w geście uśmiechu. To coś fascynowało, a zarazem przerażało. Nosiła w sobie jakąś tajemnicę i ogólną dobroć, bo przecież zlitowała się wtedy w parku nad utaplanym w błocie małym stworzeniem, którego nikt wcześniej nie dostrzegł, a jeżeli już, to nic nie zrobił i przeszedł obojętnie. To małe pisklę wydawało się być bardzo bliskie jej sercu, bo tak jak ona, nie miało na świecie nikogo, żyło ostatkiem sił, było bezbronne.
Gabrielle często wątpiła. Nieraz chciała odejść z tego świata do Krainy Tysiąca Róż. Wierzyła, że tam spotka matkę, jedyną osobę na świecie, która okazała jej miłość. Nosiła na nadgarstkach bransoletki, które sama zrobiła, by zakryć blizny po małych nacięciach żyletką. Pewnego dnia po prostu wzięła ją do ręki i się pocięła. Gdy zdała sobie sprawę, że będzie musiała długo czekać aż się wykrwawi, opamiętała się. W pośpiechu wzięła z łazienki ręczniki i obwinęła nimi całe dłonie. Po pewnym czasie krew przestała lecieć. Nacięcia były małe, ale blizny zostały i będą już z nią do końca.
Gdy była ośmioletnim dzieckiem, za każdym razem, gdy ojczym wyzywał ją od najgorszych szła do swojego pokoju uważając, że jest najbardziej okropnym stworzeniem, jakie wydał świat i nacinała swoje delikatne ciałko nożem, który pewnego dnia zabrała z kuchni. Robiła nacięcia na brzuchu i nogach, by nikt ich nie zobaczył. Karała samą siebie za to, co musiała usłyszeć z ust Johna. Jego słowa były takie realne, prawdziwe, że naprawdę w to wierzyła.
Pewnego dnia Johna odwiedził kolega ze swoim synem, rok starszym od Gabrielle. Miała wtedy może góra dziesięć lat. Adrian był chłopcem, który tak jak jego ojciec i jego koledzy, lubił rządzić innymi, wydawać rozkazy, a gdy ktoś nie słuchał „doprowadzał do porządku”. Chłopiec zapytał, czy może rozpalić ognisko w nieużywanym od lat kominku. John bez problemu się zgodził. W ogóle poza Sally, uważał wszystkie kobiety za gorszy gatunek. To mężczyźni według niego byli górą, tymi „lepszymi”. Adrian rozpalił więc ognisko, wrzucał do niego, wszystko co znalazł w pobliżu, ciuchy, gazety. Kazał Gabrielle przynieść jedyną swoją zabawkę, jaką miała. Była to niedokończona ręcznie robiona przez jej matkę lalka. Szmaciany gałganek zszyty z różnych skrawków materiałów. Gabrielle przytulała ją mocno do siebie twierdząc, że jej nie odda. Chłopak nie wytrzymał i wepchnął ją wraz z lalką do kominka. Dziewczynka poparzyła sobie ramię, puszczając błyskawicznie lalkę. Pozostałość po matce spłonęła, a do dnia dzisiejszego widać ślady po poparzeniu.
Na palcach jednej ręki nie sposób zliczyć wszystkich blizn, jakie miała na ciele, całej historii przykrych przeżyć, w jakich musiała brać udział.
- Zaraziłeś mnie swoim entuzjazmem do niej. – Zwierzał się Norton. – Ona jest… nie wiem jak to określić.
- Niesamowita, oryginalna? – Wtrącił Tomo.
- Tak, chyba tak. Nie chcę by ktokolwiek jeszcze ją skrzywdził. Nie po to ją odratowaliśmy żeby teraz spisać na straty. Ona dopiero teraz zaczyna żyć. Nabrała rumieńców na bladej skórze. Jak nikomu w świecie chcę jej pomóc. Z resztą ja każdemu zawsze chciałem pomóc. To moja pasja. Jestem lekarzem z zamiłowania i taki już pozostanę.
- A ja muzykiem. Doskonale cię rozumiem. Zadzwonię zaraz do kuzyna. Miał mieszkanie w dobrej dzielnicy LA. Stało od lat puste. Kuzyn tam mieszkał, ale po tym jak założył rodzinę się wyprowadził. Teraz ma dwójkę dzieci i szczęśliwą żonę.
- No to na co czekamy? Dzwoń do niego. - Tomo nie trzeba było dwa razy powtarzać. Szybko wykonał połączenie. Mieszkanie okazało się jednym wielkim sekretem, o którym żona kuzyna nie miała nawet pojęcia. Kazała Tomo zadzwonić za dwie godziny, gdy krewniak będzie w domu.
– Dobra. To jak się czegoś dowiesz, to szybko do mnie zadzwoń. Urwałem się ze szpitala dosłownie na chwilę. Gabrielle pilnuje teraz moja dobra znajoma. Mam nadzieję, że nie spuszcza z niej oka. Boję się, że ten bydlak może wrócić i dokończyć dzieła.
- Wtedy nasze starania poszłyby na marne.
- Oj tak.. – westchnął głośno doktor. Więc jak się czegoś dowiesz, to dzwoń. Ja uciekam. Obowiązki wzywają.
- Na razie. – Pożegnali się jak to faceci uściśnięciem dłoni.
Tomo cały czas miał nadzieję, że mieszkanie będzie wolne i Gabrielle się tam zadomowi. Będzie miała swój mały kąt w prezencie od losu. Swoje małe i w końcu ciche cztery ściany, w których będzie bezpieczna. Wrócił do tour-busa. Grupa tej nocy wyruszała do Chicago. Cała ekipa już na niego czekała. Z początku myślał, jak się wytłumaczy z tego, że szuka mieszkania, ale w końcu pomyślał, że nic im do tego, po prostu nie powie, a Vicki, jego kochaną Vicki znowu okłamie. Przysiągł sobie, że to już ostatnie kłamstwo. Nie miał z ich powodu wyrzutów sumienia, czuł że działa w słusznej sprawie.
Minęły dwie godziny i zadzwonił do swojego krewniaka. Niestety mieszkanie zostało sprzedane pół roku temu. Znalazł się kupiec i kuzyn nawet się nie targował. Chciał się pozbyć lokum, w którym odbywały się same imprezy studenckie i popijawy. Dla niego był już to zamknięty rozdział życia.
- Kotku? – Wtrąciła Vicki, jak tylko jej narzeczony się rozłączył. – Po co ci mieszkanie?
- Kolega szuka. Chciałem mu pomóc.
Nie odpowiedziała. Patrzyła dziwnym wzrokiem na Tomo. Shannon z Jaredem także.
- Nigdy nikomu nie pomagaliście?
- Nie o to chodzi. – Tłumaczył Shannon. – Dzwonisz, pytasz się. A ten twój kolega, o którym nic nie wiemy, to nie może sam mówić?
- Czepiacie się i tyle. Z rodziną przecież lepiej się rozmawia niż z obcym. – Na te słowa Tomo, Jared się zamyślił.
Myślał o otrzymanym od matki smsie, na który nie odpowiedział. Czuł potrzebę zobaczenia rodzicielki, ale również ogromny żal. Jak ona mogła mi zrobić coś takiego? Shannon nawet nie wie i ode mnie się nie dowie. Uważa mnie za swojego brata, ale cholera! Kim ja jestem? Czy on może tak myśleć? Całe życie byłem okłamywany. Nawet nie wiem, jak naprawdę powinienem się nazywać. Powiedziała mi tylko imię mojego prawdziwego ojca. A nazwisko? Chciałbym je znać. Chociaż nie! Nie chcę wiedzieć, jak nazywał się ten, przez którego tu jestem, i przez którego musiałem stać się powodem rozpadu szczęśliwej rodziny. Ciekawe w jaki sposób Joseph się dowiedział? Powiedziała mu? Ach! Nie chce o tym myśleć, ale nie mogę. Cały czas te myśli w mojej głowie. Ona niedługo mi eksploduje. To jakieś szaleństwo, zły sen z którego chciałbym się jak najszybciej obudzić.
- Jared słyszysz mnie?! Halo brachu. – Wołał Shannon.
- Co? – Zdążył tylko odpowiedzieć pytaniem na pytanie, nie wiedząc totalnie co się wokół niego dzieje.
- Coś się tak zamyślił? Wołam od dłuższej chwili… Chciałem się spytać, co z twoją kawalerką, którą kupiłeś pięć lat temu? Remontowałeś tam coś?
- A, nie. Stoi jak stała. Ruina, ale jest. Wiesz jakbym cię wykopał z mieszkania, bo byś mi zawadzał to się możesz tam udać.
- Bardzo śmieszne. Może sprzedasz ją kumplowi Tomo?
Chorwat był równie zdziwiony jak Jared.
- Przecież ci mówię, że to totalna ruina. – Powtórzył wokalista.
- Zapytam. Może by chciał. Jest sam, dużo miejsca mu nie potrzeba.
- No dobra, to go umów ze mną na kiedyś tam. Niech ją obejrzy.
- Jakiś adres?
- Masz. – Podał mu skrawek papieru z zapisanym adresem. – Za trzy dni mamy wolne. Niech wtedy wpadnie. Później nie wiem, kiedy będzie można mnie złapać. Sam wiesz jaki mamy nawał koncertów.
- Tak oczywiście. Przekaże mu i za trzy dni się stawi. Jest bardzo zdecydowany.
Tomo w duchu był bardzo uradowany. Chyba mam lokum! Cholera mam lokum dla Gabrielle. To nic, że Jared uważa swoją kawalerkę za ruinę. To nie ma znaczenia. Liczy się fakt, że będzie mogła zaszyć się w wielkim Los Angeles i John jej nie dopadnie. Dlaczego wcześniej nic nie wiedziałem o tym mieszkaniu? Ech, ten Jared. Ma same tajemnice. Pewnie sprowadzał tam dziewczyny i odcinał się od otaczającego go świata. Ale co mu tam. Teraz za to go kocham. – Do końca dnia Tomo był cały w skowronkach. Uśmiechał się, podśpiewywał. Wziął do ręki gitarę i zaczął układać bardzo dźwięczną melodię. Wysłał do Nortona sms z dobrą nowiną. Doktor odpisał, jak zwykle z parogodzinnym opóźnieniem, ale również bardzo się ucieszył. To była już tylko formalność. Choć Tomo cały dzień chodził niezwykle pozytywnie nastawiony do życia, to wraz z nocą przyszło mu na myśl, że Jared będzie kolejną osobą, której on będzie musiał powiedzieć o Gabrielle. Shannon i Jared byli jego najlepszymi przyjaciółmi, praktycznie rodziną. Spędzał z nimi najwięcej dni w roku. Mógł powiedzieć im o wszystkim. Zawsze dobrze mu doradzali, zawsze mu pomagali. Teraz będzie zmuszony powiedzieć obu o dziewczynie, do której zapałał niezwykłą przyjaźnią. Będzie też musiał ich zmusić do tego, by nic nie powiedzieli Vicki. Jak ona na to by spojrzała. Dla niej byłaby to konkurentka która chce jej odebrać długoletnią miłość, kochanego Tomo.
Shannon słyszał już co nieco o Gabrielle, ale myślał, że wraz z trasą ta historia się skończy. Tomo wróci całkowicie do Vicki i nie będzie nawet słowem wspominał o nieszczęśliwym losie pewnej dziewczyny z Los Angeles. Tak się jednak nie stało. Tomo nadal kochał swoją narzeczoną ponad wszystko, ale nie mógł również zapomnieć o Gabrielle. Chciał by w końcu stanęła na nogi i wiodła szczęśliwe życie. Nie oczekiwał nic w zamian. I to właśnie było w nim piękne, bezinteresowna pomoc ponad wszystko.
Dzieląc się historią z Shannonem, wiedział, że ten nie puści pary z ust. Jeśli chodzi o sekrety, potrafił uchować wszystko w tajemnicy. Rzadko kiedy można spotkać człowieka, który nie ma potrzeby rozpowiedzenia plotki dalej, by szła w świat, zmieniając się kilkadziesiąt razy. Został jeszcze Jared, który był przeciwieństwem brata. Lubił pogaduchy, nigdy buzia mu się nie zamykała. Od jakiegoś jednak czasu, a dokładnie od feralnych Świąt Bożego Narodzenia, stał się bardziej zamknięty w sobie, na jego twarzy już nie gościł szeroki uśmiech, przestał lubić kontakty z ludźmi, wolał odcinać się od świata. Zaszyć w jakimś ciemnym miejscu i nie mieć przy sobie żadnej żywej duszy. Nade wszystko las. Lubił długie spacery wśród zieleni. Oddychał wtedy innym powietrzem. Często w trasie kazał kierowcy zatrzymać autobus choć na pięć minut, gdy przejeżdżali przez różnorodne lasy. Kevin zawsze spełniał zachciankę wokalisty. Jared wtedy wyruszał na samotną wędrówkę, która trwała bardzo krótko, ale podczas której mógł przemyśleć wiele spraw. Szedł sam w głąb lasu, nikt z ekipy zespołu nie podążał dalej. Wszyscy wiedzieli, że ten sposób medytacji jest dla Jareda świętością i nie należy mu pod żadnym pozorem przerywać. Czekali cierpliwie aż wróci i będą mogli ruszyć dalej.
Tomo bał się, że Jared, przekaże wieści o Gabrielle jego narzeczonej. A w końcu ten news nie był nieunikniony. W końcu Tomo chciał wynająć kawalerkę Jareda w prezencie dla Gabrielle. Postanowił, że jedynym wyjściem będzie opowiedzenie Jaredowi wszystkiego, od początku, ze szczegółami. Przypuszczał, że wtedy wokalista zrozumie jego położenie i jakimś cudem się nie wygada. Dzień obejrzenia mieszkania miał nastąpić za trzy dni.
Podczas gdy Tomo ogarniały raczej pozytywne myśli, zmącone małym jedynie niepokojem, Jared spoglądał przez okno niewzruszenie. Wydawało się, że nawet nie mrugał powiekami. Blask niebieskich jego tęczówek było widać z kilku metrów. Tęsknił. Tęsknił za chwilami spędzonymi w rodzinnym gronie, za czasami dzieciństwa, gdy składał wraz z Shannonem zabawki z niczego, a potem instrumenty. Przypomniał sobie jak raz znaleźli wyrzucone na bruk pianino. Ostatkiem sił przynieśli je do domu. Matka nauczyła ich nut. Mogli zagrać co łatwiejsze piosenki. Wspominał jej przyjaciół, hipisów, którzy przychodzili z bębenkami, gitarami, zachęcali do grania. Przypomniał sobie pierwszą piosenkę jaką zaśpiewał. Kilkuletnie dziecko śpiewało francuską piosnkę Alouette, pochodzącą z kreskówki. Constance zawsze nuciła mu ją na dobranoc. Chciałby wrócić do tych dawnych czasów, które były piękne. Pomimo, że w domu Leto brakowało ojca, pomimo że brakowało czasem jedzenia, było pełno miłości. Czasu jednak nie da się cofnąć i zatrzymać, a najchętniej by tak zrobił. Nie chciał dorosnąć. Jednak był do tego zmuszony. Praca na zmywaku, wykładanie towarów w sklepie, byle tylko zarobić trochę pieniędzy i móc iść na przód. Dzieciństwo jego i Shannona uciekło między palcami, zostawiając po sobie jedynie szary ślad.
Gdy w końcu się wybił, myślał że idealnie będzie zawsze. Krzyki dziewczyn na całym świecie, gdy tylko go zobaczą, miliony zdjęć, robionych codziennie, on na okładkach gazet. Mógł przebierać w pannach do woli. Gdy w końcu myślał, że się zakochał i oświadczył, jego ówczesna kobieta, Cameron Diaz go zostawiła. Wtedy zrozumiał, że miłość nie istnieje. To tylko zauroczenie drugą osobą i pożądanie. Diaz pobawiła się nim i nigdy nie traktowała tego związku poważnie. Był jej marionetką, którą sterowała na wszystkie fronty. Przypomniał sobie ten dzień oświadczyn. Piękna pogoda, zachód słońca. Oni nad morzem. Spacerowali boso po plaży, wiał ciepły wiatr znad oceanu. Kazał jej zamknąć oczy, spytał: Ufasz mi? Odpowiedziała z uśmiechem: Tak, oczywiście. Poprowadził ją przed siebie. Stanęli w końcu przy pięknie ubranym stoliku. Obok stał kelner. W trakcie kolacji, posłaniec przyniósł bukiet stu czerwonych róż. Wtedy wyciągnął z kieszeni małe pudełeczko. Wstał z krzesła, cały czas wpatrując się w jej oczy, uklęknął i zapytał: Wyjdziesz za mnie? A Cameron parsknęła śmiechem: Co? To jakiś żart? Widząc jego wyraz twarzy, spoważniała. O, Jay, ty na poważnie… Słuchaj, to nie możliwe. Było nam razem fajnie, romantycznie i w ogóle. Ale ja ten związek traktuje raczej jako przelotną miłość. Jesteś fajnym facetem, ale ja nie mogę się z tobą związać. Małżeństwo wiąże się z zazdrością, z byciem cały czas z jedną osobą. Czułabym się zamknięta, jak w więzieniu. Musisz mnie zrozumieć. Powiedział tylko: A ja myślałem, że to miłość… Odszedł zostawiając ją samą. Choć do niego później dzwoniła, nie odpowiadał. Spoglądał na wyświetlacz telefonu i słuchał wydobywającego się z BlackBerry dźwięku. Nie odbierał, nie odpowiadał na smsy. Cameron Diaz przestała dla niego istnieć, umarła. Skrzywdziła go najbardziej ze wszystkich kobiet, choć to on miał opinię Łamacza Serc i Casanovy Hollywoodu. Później próbował jeszcze ułożenia sobie życia ze Scarlett Johansson. Jednak był ostrożny, nie chciał znowu wyjść na zakochanego idiotę. Po pewnym czasie okazało się, że ten związek nie ma sensu. Jared i Scarlett rozstali się w pokoju. Do dzisiaj są dość dobrymi przyjaciółmi. Choć gdy Jared jest w trasie, a ona ma zdjęcia do filmów, nie odzywają się do siebie, nie dzwonią. Przyjaźń odnawia się, gdy spotykają się na jakiś imprezach. Wtedy zamienią parę serdecznych słów, jednak o powrocie do siebie i odbudowaniu związku nie ma co mówić. To już zamknięty rozdział.
-------------------------------
EDIT: Jeśli ktoś czyta notkę w późniejszym terminie, niż w październiku 2011, a w komentarzach pojawia się imię "Emily" proszę nie wytrzeszczać oczu. Nastąpiła zmiana imienia głównej bohaterki na Gabrielle. Emily pojawiała się na innych blogach i nie chcę, by brano to jako niewymyślone przez autorkę, jako ściągnięty detal tudzież plagiat.
-------------------------------
EDIT: Jeśli ktoś czyta notkę w późniejszym terminie, niż w październiku 2011, a w komentarzach pojawia się imię "Emily" proszę nie wytrzeszczać oczu. Nastąpiła zmiana imienia głównej bohaterki na Gabrielle. Emily pojawiała się na innych blogach i nie chcę, by brano to jako niewymyślone przez autorkę, jako ściągnięty detal tudzież plagiat.
Czy mi się zdaje, czy jest nowa współautorka? ;) Rozdział przepiękny, przepraszam, że tak późno komentuję, ale nie miałam czasu wczoraj... ;/ Gdy czytałam, jak Jared oświadczał sie Cameron, a co ona mu odpowiedziała... Myślałam, że wyjdę z siebie i stanę obok. Nigdy nie potraktowałabym tak żadnego mężczyzny, mimo iż jestem suką. Czekam na rozdział, w którym Tomo powie Jayowi o Emily! Pozdrawiam,
OdpowiedzUsuńA to przepraszam ;) A możesz mi dać link do waszego wspólnego bloga? Nie ważne, o czym ;ppp
OdpowiedzUsuńU mnie NN!
OdpowiedzUsuń