Gabrielle była już w śpiączce trzy tygodnie. Zespół koncertował, odwiedzał wiele miast, a ona leżała cały czas w jednej pozycji. Była podłączona do wielu urządzeń, badających jej stan. Wszystko się ustabilizowało. Brakowało tylko by otworzyła oczy. Doktor Norton regularnie do niej zaglądał. Miał w zwyczaju opowiadania jej o swoich życiowych rozterkach, przeżyciach. Głęboko wierzył, że pacjent czuje obecność drugiej osoby i słyszy głosy, które się do niego mówi. Nie miał pewności, czy Gabrielle będzie pamiętała cokolwiek z tego, co jej powiedział, ale wolał spróbować. Tak oto widząc liczne blizny na jej ciele, opowiadał o swoich. Nawet o tych z dzieciństwa. Historia praktycznie niewidocznej milimetrowej blizny na jego czole najbardziej mu się podobała, gdyż można było ją dostrzec albo mając doskonały wzrok, albo będąc z Nortonem w bardzo małej odległości, dosłownie twarzą w twarz. Blizna po operacji wyrostka już nie była taka ciekawa, albo blizna po ugryzieniu psa na prawej nodze.
Gabrielle spała podczas, gdy jej mały przyjaciel, gołąb był pod opieką mężczyzny o dobrym sercu, Tomo Milicevica.
Opiekował się nim jak tylko mógł. Karmił, oswajał, sprzątał po pupilku. Ten obrósł w piórka, zaczął nawet cicho gruchać. Nauczył się nie brudzić, gdy był poza swoim kartonikiem. Pewnego dnia gitarzysta musiał zostawić go na cały dzień, bo chciał zobaczyć się ze swoją narzeczoną. Przywiązał się do niego i nigdy by nie pomyślał, że te stworzenia mogą być takie inteligentne. Biały gołąbek został pod opieką Shannona, który najzwyczajniej w świecie o nim zapomniał. Wyszedł z chłopakami do wychwalanej przez nich knajpki. Jared jak zwykle zwiedzał miasto sam. Wziął mały aparat do kieszeni i wyszedł. Po godzinie przypomniał sobie, że lustrzanka będzie chyba lepszym aparatem, do uwiecznienia tego, co zobaczył. Kochał robić zdjęcia. Miał podejście Marylin Monroe, która uważała, że zdjęcia zatrzymują małe chwile w życiu, dlatego też są takie cudowne. Pozwalają odkryć po wielu latach czyjś blask, choć nadal są takie same. Marylin Monroe uważała też, że gwiazdy filmowe są jak gwiazdy na niebie - choć już dawno zgasły, ciągle dociera do nas ich blask. Jared nigdy nie uważał się za gwiazdę, ale z tym się zgadzał w zupełności.
Wrócił więc do autobusu i gdy tylko wszedł do środka usłyszał rozpaczliwe wołanie gołębia, którego wszyscy zostawili.
-No już, już! Nie drzyj ryja! - Jared wstał lewą nogą. Nigdy nie skrzywdziłby żadnego stworzenia. Nie po to był wegetarianinem. Ale jakoś nie miał ochoty zajmowania się tym ptakiem. Zawsze robił to Tomo, a on miał spokój. Teraz musiał coś zrobić. Chwycił go na ręce i zaczął do niego mówić, jak do małego dziecka. - Lubisz ludzi, co nie? Chyba zgłupiałem. - Skarcił sam siebie. - Gadam z gołębiem. A ty w ogóle mnie rozumiesz? Masz jakieś imię? Tomo nigdy nie zwracał się do ciebie po imieniu. Może ja ci jakieś wymyślę? - Ptak zaczął lekko dziobać go po ręce. - Waleczny jesteś. Może nazwę cię Juliusz. Będziesz tym Juliuszem od Cezara. Dałbym ci właśnie na imię Cezar, ale bardziej pasuje ono do psa. A więc będziesz Juliusz. Załatwię ci obrączkę na te chude nóżki z imieniem. Miałem psa Judasza, teraz mam Lucyfera, a ty będziesz Juliuszem. Ciekawy jestem skąd Tomo cię wytrzasnął. Nigdy mi tego nie powiedział. I jak tak się przyjrzę z bliska, to masz coś w sobie. Można powiedzieć, że nawet nie brzydki jesteś. Chyba ze zdjęć nic nie wyjdzie - głośno westchnął - bo jak cię zostawię, znowu dasz koncert dramatyzmu. No dobra, gdzie Tomo trzyma dla ciebie jedzenie, poszukamy. - Jared wstał z kanapy i udał się do części przeznaczonej w tour-busie dla Tomo.
Zaczął się rozglądać, aż spostrzegł plastikowe pudełko z karmą. Wysypał odrobinę na rękę i podstawił pod dziób ptaka. Ten spojrzał na niego mądrym wzrokiem.
- No jedz, nie będę trzymał ręki w takiej pozycji wiecznie. - Gołąb jakby właśnie czekał na pozwolenie. Zaczął pałaszować ze smakiem wszystkie ziarna. Gdy zjadł wszystko, zeskoczył z ręki na której siedział i ułożył się wygodnie na kolanach wokalisty. Zatrzepotał skrzydłami w geście zadowolenia. Czekał na reakcję Jareda. - Mądra z ciebie bestia! OK, siedź sobie, a ja poczytam gazetę, książkę, albo zacznę odpisywać przez Blackberry. Mam trochę wiadomości, jak teraz tego nie zrobię, to później już wcale.
Gabrielle miała przed sobą zieloną łąkę i kwiaty, których wcześniej nie widziała na oczy. Wyciągnęła rękę żeby dotknąć jednego z nich. Jednak za każdym razem, gdy już była o parę centymetrów od rośliny, ta znikała pozostawiając po sobie kolorowe bąbelki powietrza, unoszące się ku górze. W oddali widziała wodospad, czuła jego świeżość. Woda z niego spływała do przejrzystej rzeki, w której pływały złote rybki. W oddali widziała drapieżne zwierzęta spacerujące spokojnie obok zwierząt roślinożernych. Ich młode bawiły się beztrosko razem. Niebo było nieskazitelnie błękitne, nie skalane żadną nieproszoną chmurką. Blask słońca był przyjemny dla oczu, nie raził. Gabrielle stąpała boso po ciepłej ziemi. Miała na sobie tylko szpitalny fartuszek, w który była ubrana tuż przed wzięciem narkotyku. Spojrzała na swoje ręce, nie miały żadnej blizny. Wszystkie one zniknęły, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Zarówno ta po oparzeniu, gdy była małą dziewczynką, ta od pasa i pięści jej oczyma, zarówno te po igłach, wszystkie. Podeszła bliżej płynącej wody, by zobaczyć swoje odbicie. To co zobaczyła, bardzo ją zaskoczyło. W wodnym odbiciu nie widziała siebie, a swoją matkę.
- Mama... - powiedziała cicho, jakby czegoś się bojąc.
Odbicie odpowiedziało:
- Nie. To ty. Ja żyję w tobie.
Nagle niebo pociemniało, kwiaty zaczęły więdnąć w błyskawicznym tempie, woda zamieniła się w krew, złote rybki zaczęły natychmiast umierać, inne zwierzęta uciekały w popłochu, ptaki spadały nieżywe na ziemię. Gabrielle zaczęła cofać się w tył z przerażenia. W końcu na niebie ponownie ujrzała matkę, jej postać zanikała.
- Mamo, nie zostawiaj mnie, nie odchodź. Chcę być z tobą, bo jesteś i zawsze będziesz częścią mnie, mojego życia. Pamiętam każdą chwilę, gdy byłaś blisko.
- Ja żyję w tobie. - Postać powtórzyła. - Ale mnie zabijasz. Zabijasz siebie, a więc zabijasz i mnie. To co teraz widzisz to świat narkotyków, pełen trucizny, śmierci i nienawiści. Taki właśnie będzie, gdy nie przestaniesz. Ja cię widzę i zawsze będę przy tobie. - Postać matki zaczęła zanikać, a z nią wszystko co teraz otaczało Gabrielle. Dziewczyna tylko krzyknęła za nią głośne: „Zaczekaj!” - ale nie dostała odpowiedzi. Otaczała ją teraz jedna wielka pustka. Czerń panująca dookoła przerażała. Stąpała lecz nie wiedziała po czym. Zaczęła spadać coraz szybciej i szybciej. Nagle znajdowała się w szpitalu. Obudziła się ze śpiączki.
Przypięta była pasami do łóżka. Badała wzrokiem każdy fragment pomieszczenia, w którym się teraz znajdowała. Miała przyspieszony puls i zapach kwiatów w nozdrzach. Zupełnie jakby to, co przed chwilą widziała naprawdę się zdarzyło. Spojrzała na swoje ręce, znowu miała na nich blizny. Wróciła do realnego świata, z którego tak bardzo chciała zniknąć, raz na zawsze.
Po dłuższej chwili samotności, do pomieszczenia wszedł doktor Norton:
- Oczom nie wierzę! - Zawołał już od progu. - Moja ulubiona pacjentka odzyskała przytomność. - Gabrielle pierwszy raz go zobaczyła, choć głos wydawał się jej znajomy, jednak sama postać nieco ją dziwiła. Norton był bardzo spostrzegawczy, od razu to zauważył. - A przepraszam! Nazywam się doktor Norton. Przyjąłem cię z urazówki, po tym jak zachciało ci się odlecieć. Jak się czujesz? Nie chce ci się wymiotować albo nie kręci ci się w głowie?
- Nie, dziękuję. Wszystko jest OK.
- Jesteś tego pewna? – Zapytał.
- Tak. Chyba tak.
- Nie chcesz znowu spróbować znaleźć się po tamtej stronie?
- Nie. Już nie chcę.
- W takim razie jestem z ciebie dumny. Zrobimy parę badań i będziesz mogła za dwa, może trzy dni wyjść.
- Mam pytanie.
- Słucham.
- Przychodził pan tutaj wcześniej?
- Tak. Praktycznie codziennie. Twój przyjaciel Tomo poprosił mnie żebym się tobą zajął. Prosił również żebym nie zawiadamiał policji.
- Stąd pana głos wydaje mi się znajomy.
- Być może. – Uśmiechnął się lekko.
- Dziękuję.
- Masz od losu kolejną szansę. Nie popsuj tego.
- A muszę być przypięta do łóżka tymi pasami?
- Nie. Zaraz poproszę pielęgniarkę żeby ci to zdjęła. Zostaniesz przewieziona gdzie indziej. Ja uciekam do innych pacjentów. A! I jeszcze jedno. Nie mów do mnie per ‘pan’. Jestem Norton, po prostu Norton. – Jego postać zniknęła za drzwiami. To, co powiedział o tym, że Gabrielle dostała drugą szansę, była słuszną racją. Jej życie nie musiało być tak beznadziejne, jak do tej pory. Mogła je zmienić, wszystko było w jej rękach.
Tomo z Shannonem i pozostałymi członkami ekipy wrócili z miasta. Weszli do autobusu nieźle hałasując. Nie spodziewali się tego, co zobaczyli. Jared skulony w kłębek spał na kanapie. Obok niego siedziało skrzydlate stworzenie i urywało mu guziki od niebieskiego sweterka w kratę. Shannon nie mógł się powstrzymać i chwycił do ręki aparat. Wyłączył flesz i po chwili był dumny ze zrobionego zdjęcia. Powiedział chłopakom żeby nie mówili młodszemu bratu o tajemniczej fotografii. Postanowił, że kiedyś mu je osobiście pokaże. Gdy nadaży się odpowiednia okazja.
___________________
I tak oto wybudziłam Emily. Rozdział odrobinę krótszy niż zawsze, ale chyba pierwszy raz w pewien sposób mi się podoba. Oczywiście nie całość (tak wiem, narzekam), ale pewna część, więc jest dobrze :D
Następny w weekend
----------------------------
EDIT: Jeśli ktoś czyta notkę w późniejszym terminie, niż w październiku 2011, a w komentarzach pojawia się imię "Emily" proszę nie wytrzeszczać oczu. Nastąpiła zmiana imienia głównej bohaterki na Gabrielle. Emily pojawiała się na innych blogach i nie chcę, by brano to jako niewymyślone przez autorkę, jako ściągnięty detal tudzież plagiat.
----------------------------
EDIT: Jeśli ktoś czyta notkę w późniejszym terminie, niż w październiku 2011, a w komentarzach pojawia się imię "Emily" proszę nie wytrzeszczać oczu. Nastąpiła zmiana imienia głównej bohaterki na Gabrielle. Emily pojawiała się na innych blogach i nie chcę, by brano to jako niewymyślone przez autorkę, jako ściągnięty detal tudzież plagiat.
Ojej! Jak słodko napisałaś scenę o gołąbku! Normalnie aż sie popłakałam! Rozdział przecudowny i w końcu przebudziłaś Emily! :D Czekam na następny i błagam pisz szybko!
OdpowiedzUsuń